Jakby to wyjaśnić. Dlaczego placówka i wojownicy plemienni mieliby mieć przewagę? Tak naprawdę zasady dodatkowe z Paradise Lost tego nie mówią. To znaczy nie mówią o tym, że jak plemienny nie ma z kim sobie powalczyć to znaczy, że przeciwnik, który plemiennego nie ma- ma problem.
Naświetlę dokładniej, co tu się nam może zaraz wykroić. Jeśli nie ma w grze wojownika, który może zaatakowany (a nie brać udział w walce, bo koleś z cieniem brać udział w walce może), to można atakować Gracza na czysto.
Wychodzi na to, że jeżeli jeden z Graczy ma wojownika w placówce, a drugi w szwadronie/kohorcie to koleś z placówki może jechać gościa, który ma kogoś w szwadronie na czysto, bo nie ma ten koleś nikogo w placówce, zatem nie ma wojownika, który może zostać zaatakowany.
Taki problem właśnie się tu kroi. Jestem zatem bardziej za równouprawnieniem placówki i szwadronu/kohorty. Tzn. Jeśli atak jest przekierowywany na kogoś z innego obszaru, a zagrana karta, czy zdolność nie mówi o tym, że takiego wyboru obrońcy dokonać nie można (sztuka np o tym mówi wyraźnie) to atak taki zostaje przerwany.