Turniej niejednego pewnie zaskoczył.
Moim zaskoczeniem było to, że nie da się złożyć jako tako talii na jedną frakcję posiadając taki zestaw kart. W związku z tym na polu walki szaleli samurajowie, święci wojownicy, walkirie, bibliotekarze. Było ciekawie, ale fajnie!
Najlepszy moment turnieju: pierwsza gra (Muleq vs Cthulu) i naprzeciw siebie stanęli kardynałowie! Jak to zobaczyłem, myślałem, że już pozamiatane będą mieli wszyscy inni, ale - o dziwo - nie przeważyło to o losach całych rozgrywek.
Kolejny ciekawy motyw: Dominik z dwóch boosterów Warzone wyciągnął 4 lub 5 Kapitanów. No cóż, ten jeden wiedział od początku na co składać talię.
Bardzo nietypowe było to, że pomimo dwóch boosterków warzone na łeb, słabiutko obrodziło w strefy walki! Wspomniany Dominik nie trafił żadnej. Ja miałem Bazę w pasie i Archipelag Graveton, czyli dość słabiutko, jeśli chodzi o obronę. Pojawiały się Wiktorie, wiec zawodnicy Imperialu mieli z górki.
Z ciekawszych kart u mnie były:
- Inquisitor Majoris
- Inspire the masses
- Mission statement - bardzo pomógł mi wygrać kilka gier, w końcu wjazdy w puchę były bez ograniczeń
- Unholy Armor
- Golem Ciemności & Doktor Diana - ta dwójka całkiem skutecznie broniła mojej puchy
Wypiłem kilka browców i koszmarnie zachciało mi się spać, więc zmyłem się wcześnie (około 22 miałem wszystkie gry rozegrane) - i trochę tego żałuję, bo w sumie pograłbym jeszcze w jakieś planszówki. Z drugiej strony nie żałuję, bo w niedziele rano dostałem telefon od szefa i musiałem się w trybie pilnym zająć sprawą "niecierpiącą zwłoki". Cóż, taki lajf.
Co ciekawe aż dwie gry zakończyłem wynikiem 21:21
Bardzo mi przypadła do gustu taka forma i z tym większą niecierpliwością czekam na turniej kwietniowy.
Dzięki wszystkim za grę i do następnego.