akurat co do tego co napisane zostalo powyzej mam mieszane odczucia. ja jak chce zrobic deck 60kartowy to najpierw robie ogolny zamysl i wychodzi 80-90kart, a pozniej wywalam karty typu zaginiony w akcji, fala prawosci etc czyli chamskie przeszkadzajki, ktore "moze sie przydadza", a w grze wieloosobowej przydadza sie na pewno. Skoku ma zawsze pelno kart i co? i polowa to jakiestam shore leavy, tchorzostwa, booby trapy, pechy etc. tak tylko zeby poprzeszkadzac. nie wiem w jaki sposob umila to rozgrywke.
odniescie sie moze do mojej propozycji by punkty zwyciestwa zdobywac tylko w walce (ewentualnie na misjach).
poza tym moze bez placowki? tzn same korporacje? ja bym bauhaus wtedy wzial (dodam tylko, ze z mojej kolekcji to wlasciwie tylko capitol rozsadny udalo mi sie zlozyc, wiec raczej bede chlopcem do bicia)