I po. Ostatecznie 14 osób, 2 grupy, wbrew głosom graczy z Krakowa, i chyba dobrze, bo jak napisał Madrav jeszcze byśmy grali, koronny przykład gra Hutnika i Snake-a, gdzie po 2h gry było 0:4 dla Snake-a
Grało mi się bardzo ciekawie, na pewno zapamiętam pojedynek z Butcherem, gdzie z jego zakonem Assassins creed, toczyłem zacięty bój do ostatniego momentu, ale wódz w odpowiednim momencie inspiracja w turze przeciwnika i brak nietykalnego u Crenshawa, potrafi zmienic oblicze gry. Ogólnie najciekawsza gra i jedna z najdłuższych. No i wygrałem z bractwem
Na pewno zapamiętam negatywnie SGGW, gdzie klima owszem była, ale w Aulach na prelekcjach, gdzie się chodziło dla ochłody po prostu posiedzieć
A na naszym leśnym wydziale doom trooper, cóż jedyna z lepszych metod to głowa pod wodę i nie wycierać, neich samo odparuje, z resztą szybko. Zero otwartych okien to i po 20 już oddychac nie było czym. Zastanowię się za rok jeśli turniej wypadnie w taki gorąc czy przyjadę, chyba, że panowie zakręcicie by grać na poziomie bufetu, gdzie było naprawdę chłodno, a i popatrzeć było się na co
to z resztą na duży plus, bo zdarzyło się, że gry zamierały, gdy jakaś niewiasta zabłądziła na "naszych" korytarzach
Po zastanowieniu ten skwar nie był taki zły
Żałuję tylko, że nie udało się rozegrać mojej grupy w drafcie. Mort, Trabler i Cthulu już grali kiedy my dogrywaliśmy turniej główny. Przed końcem jednak zawinał się Qlig, który ostatecznie nie został na drafta, Lechu, który też już miał dość. z ciekawszych kart trafiłem znów Pretoriańskiego Łowcę. Worek z prezentami rozwiązał Trabler- Dent, Dominic, nazgaroth
pierwsza czwórka wyglądała tak:
1 Kati
2 Lechu
3-4 Qlig-Muleq ( stwierdzili, że dograją pojedynek już w Krakowie, gdyż była to już 2 nad ranem)
Gratualcje dla Snake-a za wejście do ćwiartki, po zastrzeleniu innych pretendentów z grupy do tego etapu, tu moge się domyślać co się stało, gdy ich zostawialiśmy na SGGW przed 24, a do drugiej szkoły dotarł tylko snake już, weird....
" I pamiętaj Snake, WIĘCEJ AGRESJIIIIIII"