Talia zwycięska turnieju
Zryte Berety aka moherowe berety - strażnicy moralności (72 karty)
5x Szczęście
5x Zakłócenia łączności
5x inspiracja
5x ukryte
3x skradzione
2x ujawnienie
dar losu
zamówienie
boskie natchnienie
Przykra niespodzianka
druga szansa
podaj dalej
grabież
Joker
Ostateczne natarcie
po namyśle
hasty
fala
czwarty
sabotaż!
wykrycie agentów
2x na czarną godzinę
2x inicjatywa
pech
przeniesienie
2x play it again
2x łaska paladienów
oszustwo!
Płomień oczyszczenia
Atak terrorystyczny
zawodna harmonia
sala
archiwa
obóz szkoleniowy
wiktoria
2x Tyran bauhausu
Przenośna mina
Shillelagh
2x Andrew Drougan
Sgt. Mcbride
4x krwawy beret
Ewa Valmonte
pancerz legendarnego zabójcy
sojusz imperialu
Sidebar (25 kart):
Marszałek polny Johnstone
Grizzly battle tank
SWR "Krzyżowiec"
niewinna sztuczka
cybermech TA6500
Bank Kardynała
Urządzenie naprowadzające
Zabójstwo
Dowód odwagi
Wiktoria
Skrytobójca
Zaginoiny w akcji
Skrucha
Don't call again
Szpieg w szeregach
Zrównanie z ziemią
Desperackie środki
Wiek katastrof
2x inicjatywa
Gniew algerotha
Całkowite zacmienie
Sceptycyzm
Odporność psychiczna
Zmienny los
Talia z finału z Lechem, więc i przygotowana pod niego już. Jak na pierwszą talię opartą o Imperial w ogóle, którą kiedykolwiek grałem, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Grało mi się nią przyjemnie. Z Butcherem było ciężko i nie widziałem przez większą cześć gry zwycięstwa, zwłaszcza, że pod braciochów miałem w talii tylko pancerz, a dziwnym trafem sceptycyzm został w sidzie, a i tak ostatecznie nie pojawił się nawet na stole. Marszałek Polny na stole i inspiracja w odpowiednich momentach gdy wojownika nie chronił nietykalny, szczęście w dobraniach i dwukrotne przetasowanie talii zrobiło swoje
a i tak byłto najcięższy i najlepszy jak dotąd mój pojedynek. wynik 42:27
Z Lechem też nie było łatwo, ale częściowa odporność na mroczną, wysoki pancerz, przypilnowanie akcji i niedopuszczenie do zagrania Play it again, załatwiło sprawę. Nie należy zapominać o krwawych beretach którzy w jednej turze zdejmowali po pięciu legionistów za jednym zamachem i to dwukrotnie
Podobnie rzecz się miała w finale, gdzie dodatkowo Aleksa straszył Andrzej z zaspokajającą go Ewą i Grizlly w pancerzu.
W grze z Pako w zasadzie Wiek katastrof wykastrował jego golemów z przenośnych min i przestali być tacy straszni, a zasadzanie się na biogusia z dowodem odwagi spełzło na niczym, bo jakoś szybko znikł.
Z Chtulu Podwójna powinność na mojego Anrzeja w tyranie, była gwoździem do jego trumny: krwawy w pancerzu z dowodem i miną.
Rolnik, niestety nie poszła mu karta i jego impreial nie zdążył się rozkręcić, a mi poszło wręcz idealnie.
W grze z Madravem było ciekawie, ale jakoś nie mogła się jego talia rozbujać, a i jego Niszczyciele co wyszli, to zaraz wracali na rękę.
Ćwierćfinał ze Snakem (miał być Hutnik, ale zrezygnował, a Oan i Jerry pewni, że nie przejdą pojechali do domów), był trudny, jak już pisał Lechu o mały włos
więcej agresji Snake, WIĘCEJ!!!!!!
Bałem się pojedynku z Qligiem, z którym jak dotąd nie miałem szczęścia w grach, zawsze mnie zamęczał, ale tym razem było, na szczęście dla mnie, odwrotnie. Ale jak to powiedział on sam, ciężko się gra talią 100 kart z kimś kto ma 15 kart na łapie. Oj sroga to wtedy Qlig była moja ręka sroga
z resztą zobaczysz sam niedługo na zdjęciach.