Powiem tak: grało mi się super.
Miałem plan wziąć tematyczną talię, ale w sobotę rano, pod prysznicem, uświadomiłem sobie, że coś tam nie zadziała, więc musiałem szybko zmienić cały pomysł i ostatecznie wziąłem jedną z moich poprzednich talii - herold/ewa/toshiro/robot. Nie żałuję tego, bo gra się nią bardzo miło. Jest to talia dosyć wszechstronna, ale w związku z tym, każdy pojedynek jest wyzwaniem.
W grupie nie było zbyt wielu emocji, wygrałem wszystkie gry do 0, choć nie twierdzę, że nie miałem problemów. Emocję zaczęły się od ćwierćfinału.
Najpierw Jerry, tu chapeau bas, gratulacje za awans. Nie zlekceważyłem przeciwnika, ale jednak nie spodziewałem się aż tak trudnej przeprawy. Był moment, w którym Jerry mógł dobić nawet do 39PZ. Ostatecznie zdobył trochę mniej, a ja jakoś dobrnąłem do 40.
W półfinale walka z placówką Skoqa. Bardzo ciężki pojedynek. Wygrałem rzutem na taśmę. Skończyła mi się talia i w ostatniej turze, mając 27PZ, zagrawszy wcześniej kilka inspiracji i szczęść, udało mi się wystawić robota i ewę i zabić dwóch wojowników za 13PZ i tym samym wygrać grę. Karta mi w tej grze nie szła, w pewnym momencie się zapchałem i Skoq przez kilka tura zdobywał PZy bez walki, ale jakoś sobie poradziłem.
W finale z Pretem w kluczowym momencie udało mi się zakłócić anihilację, gdyby nie to, mógłbym pakować zabawki. Udało się, a robot i toshiro, nawet będąc już po ciemnej stronie mocy, całkiem dobrze radzili sobie z mortyfikatorami (choć demnogonis robił to jeszcze lepiej).
Dziękuję wszystkim za przybycie!
@Madrav, Muleq
Ja wiem, że są takie drobnomieszczańskie zwyczaje żeby wszędzie jeździć samochodem

Nawet do kościoła za rogiem trzeba jechać autem żeby się pokazać, ale uwierzcie mi - nie będzie wstydu jak następnym razem przyjedziecie pociągiem albo pksem.