Obiecane dłuższe podsumowanie
Pierwszy raz graliśmy w Kielcach i pierwszy raz miałem przyjemność założyć wątek turniejowy
Organizacyjnie Sabat wypadł całkiem nieźle: czekały na nas stoły z rezerwacją na turniej, pojawiły się też nagrody w postaci książek. Graliśmy na obrzeżach gamesroomu, więc hałas nie był zbyt dokuczliwy. Sabat to taki "mały Falkon" i myślę, że możemy dopisać go do naszych turniejowych planów;)
Jak zwykle talie składałem na ostatnią chwilę, przez co w imperialnej watasze Wilków znalazł się...Alakhai
po 2 grze wylądował w saidbarze..wrzuciłem też draftowe karty, o których wspominał pretor np. Zasadzka i Zwiastun zwycięstwa (który przynajmniej raz uratował mi cztery litery
) fajnie, że praktycznie wszyscy byli nastawieni na walkę i porównywanie statystyk, co nie zdarza się często. Dzięki temu wszystkie gry wspominam bardzo dobrze
Turniej zacząłem od gry z Marcino i starcia z Robotami Cybertroniku. Uparłem się, że powybijam je Evą (dzięki Shore Leave:P ), ale popłynęła na Fali i plan spalił na panewce. Z Izzim popełniłem fatalny w skutkach błąd - bez sensu zagrałem Na czarna godzinę i gra skończyła się w kwadrans. Z gry z Pretorem zapamiętałem, że bał się wystawiać Rakiety, bo na stole szalała Eva z zawrotnym bazowym strzelaniem
Qliq - bardzo sympatyczna i emocjonująca rozgrywka, Chemogeni walczący ze Sztandarowymi i moje pierwsze turniejowy zwycięstwo w naszych grach. Z Madravem tradycyjnie niebanalny i pełen napięcia pojedynek. Sporo emocji, w pewnym momencie byłem w tak paskudnej sytuacji, że odrzuciłem nawet Play it again. Serce podeszło mi do gardła, gdy Madrav puścił And stay dead, ale na szczęście padło na Minę i Marszałka. Wygrałem rzutem na taśmę - zostały mi dwie karty w talii po zakłóceniu Play it again. Brakowało 7 PZ do szczęśliwego finału..Madrav zaatakował Clansmana Golemem, a Przykra niespodzianka +Neural zakończyło tę pasjonującą rozgrywkę. Cyberedd złożył fajną talię na gliniarzy i obozy, tu wyszedł brak autokillerów w mojej talii i biedne wilki napędzały obozy. Kilka razy udało mi się wybronić z beznadziejnych zdawało się sytuacji, ale poza napsuciem krwi oponentowi na niewiele to się zdało
Z Jaśkiem zaczęło się całkiem obiecująco - ubiłem Tośka Clansmanem z Działkiem i nawet prowadziłem 9:0, ale zostałem zaskoczony Powiększeniem. Ze Skoqiem planowaliśmy zagrać w pociągu, ale nie było warunków. Towarzystwo Żołnierza Piechoty oraz konduktor mlaskający niczym Kadaver pożerający niedobitków skutecznie zniechęciło nas do gry
krótki filmik pokazujący konwent
https://www.youtube.com/watch?v=Dg0ryIgYWgoa przy takich dźwiękach Qliq i Skoq kończyli swoją partię
to zdaje się jakiś sabatowy rytuał
https://www.youtube.com/watch?v=zdTc532GiX0Jeszcze raz dziękuję wszystkim za przybycie i ciekawe gry