Października 06, 2024, 09:23:14 am

Autor Wątek: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo  (Przeczytany 27219 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Roboraczek

  • *
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 68
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #30 dnia: Maja 16, 2009, 10:14:53 am »

jak wprowadzałem zdobytego w bojach Keitoku to były walkowery Chichot

ubawiłem się...

madrav

  • ****
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 528
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #31 dnia: Maja 29, 2014, 12:27:23 pm »

Tak z nudów w pracy przeglądam jakieś stare tematy i pomyślałem, że tu napiszę, bo mam rześką historię!

Moi starsi koledzy z czasów podstawówki grali w DT "na poważnie", a ja z innymi młodszymi dostawaliśmy od nich karty typu hatamoto w prezencie - czyli wszelkie badziewie, którego oni nie potrzebowali. I w ten sposób składaliśmy nasze hardcorowe talie bez kupowania boosterów.

Sytuacje, które utkwiły mi w pamięci:

> jeden z nas miał Etolies Mortant i żaden z nas nie potrafił jej zabić, bo nikt nie miał możliwości ulepienia walki wręcz lub strzeleckiej do poziomu "6". - ale to był bardzo wczesny początek

> nikt z nas nie przeczytał instrukcji i graliśmy totalnie na pałę, na zasadzie tego co podpatrzyliśmy u innych - np. zasada była taka, że po walce strzeleckiej zawsze się otrzymuje ranę (nie mam pojęcia skąd to się nam wzięło)

> z czasem zaczęło dochodzi kart, pamiętam, że w pierwszym boosterze jaki kupiłem dostałem Duranda i dosłownie oniemiałem. Oniemiałem do tego stopnia, że wymieniłem go u jednego ze "starszych" na Zenitańskiego Mordercę Dusz + Vassht (niezły deal, nieprawdaż?)

> wielki wygarniacz bauhausu dołączaliśmy do wojowników (to, że ekwipunek może sobie sam stać w szwadronie po prostu przechodziło nasze pojęcie)

> gdy pojawiały się talie tematyczne, dużo osób decydowało się na bractwo, ze względu na dopalanie go sztuką typu błyskawica czy coś w tym stylu - przez to totalnie blokowało grę, gdy 3 graczy grało bractwem i żaden na mortyfikatorach, tylko wszyscy jakies archanioły, inkwizytorzy itp. Uzgadnialiśmy zatem, że każdy każdego może lać i tyle.

> gdy ktoś miał apostoła, to chronił go on przed wjazdem w puchę

> czasem graliśmy, że w puchę można wjechać tylko graczowi po prawej

> największy obiekt pożądania wtedy nas wszystkich: zamówienie

> wszystkie karty mieliśmy do 5 sztuk w talii i nie było kart zakazanych :D
Zapisane
Wyznawca Ilian.
Ci mizernej postury słudzy mają pokręcone, zdeformowane ciała i bezustannie bełkocą.

pretorianstalker

  • Administrator
  • *****
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 5483
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #32 dnia: Maja 29, 2014, 03:40:47 pm »

Ja początkowo grałem taliami składającymi się z 4 boosterów. Gra toczyła się z sensem dopóki przeciwnik nie wystawił Trevora, którego pokonać mógł tylko mój promocyjny Nicholai z Eksplozją ;)
Zapisane
-Odmień "archiwum".
-No daj spokój.
-Odmień, no...
-Weź się tato.

Kapitan Shinobi

  • ****
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 474
  • Banzai!!!
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #33 dnia: Grudnia 15, 2018, 12:28:14 am »

Moja przygoda z DT zaczęła się w podstawówce, coś koło 6-7 klasy (były jeszcze 8 klasowe).
Kolega przyniósł jakieś karty, no i zaczęliśmy grać. Z tym, że bez dostępu do instrukcji byliśmy skazani na jego ustalenia, a to oznaczało dwie rzeczy:
1) zawsze wygrywał, bo tak sobie ustawiał zasady (w jednej z pierwszych partii podołączał kilka zaklęć bojowych Sztuki do Et Mortant, i tak wisiała sobie z tym na stole, nie do ruszenia)
2) jeżeli zaczęło mu źle iść, patrz punkt pierwszy.

Potem pojawiły się dodatki i coraz mocniejsze karty (pamiętam jak negocjowałem wymianę Cyt Algerotha za jego BWO4200 - nie udało się ;)). No i te epickie pojedynki Shinobi VS INQ Simon.

Pamiętam też jak ktoś rzucił hasło że w Gliwicach jest sklep z kartami. Nastukaliśmy trochę kieszonkowego i wyprawa w 3 czy 4.

W DT zakochałem się bez pamięci - ach te obrazki (zawsze chciałem być Hatamoto), fikuśne sprzęty, czary, klimat Legionu. No i panny - Walkiria, Kultystka Ilian, Pam, Val. 

Choć z perspektywy czasu myślę, że gdyby kolega przyniósł np. MTG, to być może to byłaby moja "ukochana" gra.
DT był po prostu pierwszy, no i miał jedną niepodważalną zaletę - język polski.
 
Raz ekspedientka w empiku zapytała mnie czy to nałóg. Nie wiedziałem co powiedzieć, a Po Namyśle obstawiam że tak. Robiłem to samo co typowy nałogowiec - zbierałem kasę, rezygnując z innych rzeczy, wyprawiałem się do odległych miejsc nie bacząc na trudności, no i kupowałem.
Od początku byłem bardziej kolekcjonerem niż graczem. Samo rozpakowywanie boosterków dawało mi ogromną frajdę.

No i nie mieliśmy dostępu do angielskich kart, więc po pierwsze graliśmy jak umieliśmy  ;), a po drugie taki np Demnogonis rządził - odrzucał każdego ŻZ w dowolnej chwili, tylko za PA. Jak go wystawiałem, to w zasadzie było po partii. Po prostu tekst PL na karcie to była "prawda objawiona" i nikt z tym nie polemizował.

Kilka razy przeżyłem coś, co nazwałbym ciężkim szokiem, np. jak zobaczyłem pełny obrazek Behemota.
Na karcie jest tylko jego gęba właściwie, po cechach też wnioskowałem że to taki przerośnięty Nekromutant, a tu bach - monstrum o wysokości kilkupiętrowego budynku.

Nie najlepiej wspominam pierwsze Paradise Losty. Zasady przychodziły dość losowo ;), niewiele z nich kumałem, a same karty bywały jeszcze bardziej niejasne. No i z całego Dark Edenu, z tego bogactwa, wykroili tylko coś ze 120 kart. Zawód po całości. Ąż się prosiło żeby zrobić drugą Inkwizycję, tak ze 180 - 200. 

Ostatni raz grałem w liceum (coś na początku lat 2000), na długiej przerwie między lekcjami, mecz rewanżowy za łomot spuszczony mojej Mishimie przez Saperów z McCraiga. 1:1  8)
 
Zapisane
Niedobrze, kiedy z jednej rzeczy powstają dwie.
Nie trzeba szukać niczego poza drogą samuraja.
Ona jest jedna i zawsze taka sama.
Jeśli człowiek to pojmie, pozna wszystkie inne drogi...
I będzie coraz lepiej rozumieć tę, która jest jego własną.

Lord Nozaki

  • *
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 53
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #34 dnia: Stycznia 18, 2019, 07:46:02 am »

Wróciłem.  :D
Lata, wieki to dobre określenie.
Odzyskalem kontrolę nad mailem  :P
Fajnie widzieć, że żyjecie.
Zapisane
Doom Trooper powraca !!!


Tomasz Feliński - Lord Nozaki, moja strona fotograficzna:
http://nozaki.flog.pl

Nekro

  • phpBB Moderator
  • *****
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 2071
  • Coś W Dowolnej?
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #35 dnia: Stycznia 18, 2019, 04:26:39 pm »

Zapraszamy w końcu na jakiś turniej ;)
Zapisane

Lord Nozaki

  • *
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 53
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #36 dnia: Stycznia 18, 2019, 04:51:01 pm »

Karty będę musiał odkurzyć.  ::)
No w sumie nareszcie. Już się bałem, czy ktoś jeszcze gra?
Czasu mam mało... No szczerze, to nie mam go wcale  :-\
Znalazłem forum na telefonie. Wygląda inaczej. Nie mogę znaleźć wątku trójmiasto. Mam nadzieję, że gdzieś jest. Poczytałem o zrzutce na serwer. Mogę się dokładać. Jeśli dobrze zrozumiałem na tym małym wyświetlaczu, to zebraliście. Deklaruję dokładanie do serwera. To to samo forum, co tamto stare? Zalogowalem się to chyba tak.
Zapisane
Doom Trooper powraca !!!


Tomasz Feliński - Lord Nozaki, moja strona fotograficzna:
http://nozaki.flog.pl

Kapitan Shinobi

  • ****
  • Offline Offline
  • Wiadomości: 474
  • Banzai!!!
    • Zobacz profil
Odp: Wspomnienia - czyli wszystko co kiedys bylo
« Odpowiedź #37 dnia: Marca 13, 2019, 11:49:09 pm »

Właśnie wpadł mi w ręce pewien "relikt" z zamierzchłej przeszłości. Zeszt (o którym dawno zapomniałem, myślałem że zaginął w akcji) z zapisem początków mej kolekcji DT. Zaczynam na 849 kart, kończy się na 1148 ;).
Czyli same początki, "Księga Rodzaju, Genesis" mojego Doom Troopera.
Po spisie kart zaczynałem pierwsze wprawki w "tworzeniu" swojego homemejda. Szkice nowych dodatków, z nowymi kartami.
Łezka się w oku kręci (gdzie te czasy, gdy człowiek cieszył się jak dziecko z Templariusza Ilian albo Granatu Bakteryjnego) ;)
Strzelajcie (biorąc pod uwagę że to ok 1000 kart):
1) jeden jedyny Apostoł - jaki (dla ułatwienia dodam, że nie Najwyższy, jeden z piątki)
2) Najsilniejszy wojownik Bractwa z base set (licząc staty + zdolności), a w zasadzie jeden jedyny wojak którego od biedy można uznać za rzadkiego - nie mam tu na myśli oczywiście Mistyka czy Inkwizytora. ;)
3) Z 4 korpo (bo CYbery nie mieli takiego) każda miała po 2 bohaterów rare (chyba wszystkich rysował Bonner)
zgadnijcie kto był u mnie pierwszy, a zarazem jedyny
4) pierwszy (i oczywiście jedyny) Nefaryta (base set) w kolekcji (dla ułatwienia, no, nie Alek ;))
5) z 4 Stref Utraconego Raju jednej mi brakowało (he he, mimo 7k kart nadal jest to jedna z najrzadszych i to nie licząc Stref Walki, a wogóle karty DT). Zgadnijcie które Plemię było pokrzywdzone przez los
6)Moce Ki zebrałem dość szybko, ale jedna widnieje jako zebrana później, bo nie leży alfabetycznie w spisie, a na samym końcu. Czyli doszła jako ostatnia, kiedy spis już istniał w (niemal) ostateczniej wersji - która?
7) brakuje 2 stworów
8) Mam dwie promki - ale jedna jest pisana innym piórem, czyli była późniejsza. Strzelajcie coż takiego dorwałem z promo jako pierwsze (dla ułatwienia dodam, że polska karta, a autorem ilustracji jest Angus McKie ;)

Porcja ciekawostek:
na ten 1000 kart mam 75 Golgothy. Czyli 75/15=5. A mam wszystkich bohaterów i wojów z tegoż dodatku.
czyli wystarczyło kupić 4-5 boosterów G, i miałeś set wojów (samych siłaczy). Nie wiem jak z resztą kart, ale pewnie 80% już było.
Rary z TP to naprawdę rary.
Inq - jak, pisałem, jeden Apostołek już siedział w pudle, Grizzli i 2 Szeryfów też, podobnież Anihilacja ;) a to było ledwie 124 kart.
WZ - Bioguś już leżakuje (fakt - pisany innym piórem, doszedł na końcu)
PL - 140 kart i już 2 z czterech wyspiarzy, 1 z czterech Czaszek.
TP  ponad 400 kart i żadnego prawdziwego Raru z LC, jeden (słownie jeden) Żołnierz Zagłady bohater (patrz pyt. 3), ze sprzętu - jeden AH/UH-19.
Zapisane
Niedobrze, kiedy z jednej rzeczy powstają dwie.
Nie trzeba szukać niczego poza drogą samuraja.
Ona jest jedna i zawsze taka sama.
Jeśli człowiek to pojmie, pozna wszystkie inne drogi...
I będzie coraz lepiej rozumieć tę, która jest jego własną.