Witam wszystkich!
Musze powiedziec, ze bardzo spodobal mi sie temat bo wraca wiele milych wspomnien:)
Zaczelo sie od tego, ze gralem w gry RPG i regularnie kupowalem magazyn "Magia i Miecz". Bodajze w 1995 roku zaczeli bardzo ostro reklamowac DT na lamach magazynu. Postanowilem zobaczyc co to jest i kupic sobie startera. Wczesniej nie mialem zadnego kontaktu z karciankami:) No i tak sie zaczelo, swiat mi sie spodobal bardzo, ilustracje Paula Bonnera itp. Gralismy z kolega na jakichs bardzo dziwacznych zasadach:) Czesto wystepowaly spory podczas gry, a najwiekszym atutem eliminujacym "pakera" byla degradacja
Bo gralismy tak, ze W spada o 3 ale co ture... i tak do 0 i odrzucenia wojownika
No i wiele innych kwiatkow bylo
Potem dokupilem jeszcze z 3 startery. Moimi najwiekszymi atutami byli: Inquistor Maioris, Nefaryta Semai, Wodna Bestia (z Promo), Cybernetyczne Siatkowki, T-32, Splugawiony, Moc Jasnosci i Sila czystosci:) Trafilem tez pare misji, ktorymi sie wogole nie gralo: Infiltracja, Cios dla kardynala, Mroczna kohorta, Polowanie na nefaryte (tylko, ze byl jeden:D)
Taktyka gry opierala sie na wystawieniu Inquistora Maiorisa i dopakowania go sztuka:) Wtedy moim najwiekszym marzeniem byl Kardynal Dominik i Pretorianski Lowca:) Potem nadszedl Inquiston gdzie byla masa fajnych kart. Trafilem pare rarow takich jak: Semai (chociaz wogole mi sie nie spodobal i uwazalem, ze jest nieprzydatny), Wieka katastrof (upierdliwa karta jak nie wiem), AG-17, Podwojna Powinnosc, Fragment Chipa i Piekielna Moc:) Gra sie zrobila jeszcze ciekawsza:)
Potem byl Warzone, moj kumpel sie strasznie ucieszyl, bo najbardziej lubil korporacje a szczegolnie Imperial (jego atutem byl Trevor:). Z Warzone trafilem pare ciekawych kart, przede wszystkim Cyryl Dent, Nagla Smierc, Zniwiarz i pewnie pare innych:) Tylko bardzo nam sie nie spodobaly strefy walki, gralismy bez nich poniewaz uwazalismy, ze gra sie robi bardziej "statyczna" i defensywna, bo wiele stref walki mialo b.duze modyfikatory do A, i zeby zaatakowac wojownika trzeba bylo miec naprawde duza przewage. Wiec gralismy bez stref:) (do dzisiaj ich nie lubie:)
Potem byla Golgotha, zapal do gry opadl, mnostwo "przepakowanych kart", w co drugim boosterze Behemot, Tancerz, Saladin itp. Nie podobaly mi sie te karty, co za radosc z Behemota jak ma go kazdy? Bylo kilka ciekawych kart specjalnych, takich jak skradzione papiery i mnostwo irytujacych kart "pozostajacych w grze" takich jak: wojna totalna czy zuzycie. Srednia nam przypadl do gustu ten dodatek i gralismy coraz rzadziej, praktycznie tylko na dzialce.
Przez dlugi czas nie gralem wogole w DT, w "Magii i Miecz" lansowano Kult i jakies inne gry karciane ktore wydawaly mi sie totalnie badziewne. Potem bylo Inferno, kupilem jeden numer i na tym sie skonczylo. DT odszedl w zapomnienie.
Potem przypadkiem w empiku zobaczylem Apokalipse. Kupilem z ciekawosci pare boosterow. I jakiez bylo moje rozczarowanie.... 3 Kritany, kazda praktycznie taka jak Alakhai, urzedzenia naprowadzajace, Brat Stern, Drougan, Maxwel (+6 dla saperow!), Niewinna sztuczka, Potezna Piesc i mnostwo innych badziewnych kart. A przede wszystkim strasznie przepakowane Moce Ki, bardzo lubilem Mishime ale do wydania tego dodatku:| Niby czemu ta korporacja mialaby miec taka olbrzymia przewage nad reszta? Karty wogole przekombinowane,przepakowane i niegrywalne:/ I jeszcze na dodatek ZERO ilustracji Paula Bonnera, sam badziew Studio Parente (jeszcze na dodatek brzydsze rysunki SP niz w starszych, o ile to mozliwe:/)
Apokalipsa strasznie mnie wkurzyla i rzucilem DT na dobre. Pare lat pozniej znowu zaczelismy grac, ale wszystkimi kartami oprocz Apokalipsy.
Gdzies tam w miedzyczasie pojawil sie Paradaise Lost. Dla mnie to juz byla totalna porazka. Jakies idiotyczne nazwy w stylu: "synowie rasputina", "luteranska triada", "wyspiarze" itp. Dla mnie to byla zenada. Jakies placowki i inne bzdurne zasady. Nie kupilem ani jednego boostera PL i nie gram zadnymi kartami z tego dodatku. Wiedzialem, ze gra upadnie po tych dwoch tragicznych dodatkach:(
A wiec gram sobie rekreacyjnie do dzisiaj, najczesciej na dzialce z kolega. Dzielimy moja talie na 2 czesci, Legion i Zolnierzy Zaglady i gramy sobie przy piwku:) Oczywiscie bez kart z Apokalipsy i Paradaise Lost:)
Dla mnie zestaw BASE i INQ byly genialne, potem juz byla tylko rownia pochyla... coraz bardziej "przepakowane", mniej grywalne/pomyslane karty, coraz mniej ilustracji Paula itp.
Zaluje tylko bardzo, ze nie wyszedl MORT w Polsce. Wiele bardzo ciekawych kart itp.
Dziwie sie niektorym tutaj wpisom, ze ktos zaczal grac po Apokalipsie i PL. Ja bym wtedy w zyciu nie ruszyl DT:/
A wiec tak z grubsza wyglada moja historia:)