Była jeszcze darmowa pizza, krzyki typu : "...pokaż cycki, pokaż cycki...", dużo sensownego i nonsensownego humoru.
Podsumowując:
1. Było nas mało do "pieczenia tego chleba" ale wg mnie zabawa był naprawdę przednia.
2. Pierwsze mecze graliśmy ze sobą bez zmian w taliach czyli nie było jakiś problemów że ten trzeci sie przygotuje wcześniej obserwując pierwszy pojedynek.
3. Po turnieju bo oficjalnie był zagraliśmy jak to pretu powiedział dwa drafty w miłym i w miarę cichym kąciku gdzie leciały wielce ciekawe kombosy

4. Cytadele rozegraliśmy z gościem który sprzedawał w sklepie barda bodajże a mianował sie Witek (pozdro). Podczas tej rozgrywki przeżyłem dość drastyczne momenty:
a. Witek wykosił mi wojów na planszy "pułapka" i bodajże Diablerowi jednego
b. Nastąpiło "porażenie mocą" czyli po korytarzach biegali nadzy, śmierdzący kolesie

Ogólnie było bardzo fajnie (za wyjątkiem pkt 4b) i niech ci którzy wybrali inne rzeczy a mogli być - żałują.